Darth Vader wpatrywał się w planetę
Naboo, zapisując sobie w pamięci dokładnie jak wyglądała. Trochę szkoda, niby
taka piękna, wodospady, łąki, krajobrazy… i ludzie, którzy nie potrafią się
dostosować i uparcie dążą do wszystkiego, co jest poza ich zasięgiem. Drzwi na
mostek otworzyły się i wysocy rangą żołnierze wprowadzili królową planety oraz
służki, towarzyszące jej nieustannie. Sith przywitał je paskudnym uśmiechem.
– Jest mi naprawdę przykro, że
musiało to tego dojść… - Zaczął się przechadzać, splatając ręce za sobą. – Doceniam
wasze próby, nawet prawie wam się udało, jednak nikt nie oprze się władzy
Imperatora.
– A mimo to długo wam zajęło
wytropienie nas, rebelia ma szansę – wypaliła bezmyślnie jedna ze służek.
Lord Sith nie wyglądał na rozgniewanego
tym spostrzeżeniem, ale nawet gdyby przegrywali całą wojnę, to by tego nie
przyznał. Rebelie nie były niczym nowym. Zwolennicy Republiki zakładali nielegalne
organizacje mające na celu zwalczanie wpływów Imperatora na różnych światach.
Tłumienie tych grup nie było najlepszym zajęciem na świecie, ale niestety
niezbędnym. Rebelia Naboo długo działała w ukryciu, głównie pod ziemią.
Odnosili swoje małe zwycięstwa, ale nikt nie ma szans z Sithem.
Darth Vader ledwo zaszczycił
bezczelną służkę pogardliwym spojrzeniem i ta osunęła się na ziemię. Martwa.
– Nadszedł wasz koniec. – Mężczyzna
odsunął się na bok i wykonał gest ręką zapraszający kobiety do podejścia bliżej.
Zrobiły to nie bez zachęty ze
strony imperialnych żołnierzy.
– Wykonać rozkaz 71 – powiedział
Sith do komunikatora.
Jeżeli nikt nie zauważył tego
wcześniej, to na pewno zobaczył teraz. Gwiazda Śmierci rozbłysła oślepiającym
światłem. Śmiercionośny promień energetyczny uderzył prosto w Naboo. Rozległ
się przeszywająco głośny wybuch. Królowa Apaliana upadła na kolana chowając
twarz w dłoniach.
– Taki los czeka wasze wszystkie
żałosne rebelie, możecie opierać się ile chcecie, ale i tak zginiecie.
Elsa siedziała na łóżku swojej
córki i zaplatała jej blond włosy w warkocz. Dziewczynka nuciła pod nosem swoją
ulubioną piosenkę.
– Jeszcze ci się nie znudziła ta
piosenka, Rose? – spytała kobieta, kończąc warkocz.
Mała pokręciła przecząco głową i
sięgnęła po książkę, którą z mamą czytały codziennie przed snem. Więcej
niestety nie miały, po wielu szybkich przeprowadzkach została im ta jedna. Niestety,
Jedi wciąż byli ścigani. Sithowie lub łowcy nagród czaili się dosłownie
wszędzie, dlatego jedynym wyjściem została ucieczka daleko w Nieznane Regiony.
– Czemu wujek Obi nie poleciał z
nami? – Dziewczynka zakryła się kołdrą pod brodę.
Elsa obawiała się tego pytania.
Rose nie rozumiała za wiele z tego, co się dzieje, jednak wyczuwała jak bardzo
jest źle. Stałe przeprowadzki, ucieczki, życie w ukryciu to wszystko wyryje na
niej piętno, z którym będzie musiała żyć. Czy kiedykolwiek zazna spokojnego
życia?
– Musiał zostać, ponieważ ma tam
pracę, której nie może zostawić. – Była Jedi więcej nie mogła powiedzieć, a
córka nie dopytywała.
Obi-Wan Kenobi dowodził rebelią
na Kashyyk, skutecznie nękając imperialne oddziały tam się znajdujące. Ruch
oporu był coraz większy, istniał na każdej planecie, niestety ciężko było się
zjednoczyć, ponieważ lojalni imperialiści także byli wcześnie. Szpiegostwo i
zdrady nigdy nie osiągnęły tak wysokiego poziomu. Nikomu nie można było ufać. Oficjalna
wojna galaktyczna była nazywana Wojną za Mgłą, dlatego że nic nie było
oczywiste i pewne. Spektakularne zwycięstwo potrafiło w chwilę zmienić się w
bezapelacyjną porażkę.
Gdy Rose usnęła, Elsa opuściła
kajutkę i opadła na fotel drugiego pilota na mostku.
– Jestem wykończona tymi
ucieczkami.
Qui-Gon, który medytował do tej
pory, otworzył oczy i bacznie przyjrzał się kobiecie.
– Wyczuwam w tobie niepewność i
wszechogarniający strach.
Elsa prychnęła poirytowana
słowami mistrza Jedi, sama wiedziała jak się czuje. Od ośmiu lat nie zaznała
spokoju, do tego pojawiła się Rose, a samotny Jedi nigdy nie będzie w stanie
tego zrozumieć.
– Powiedz mi coś, czego nie wiem.
– Wierzę, że znajdziemy jakiś
świat, gdzie będziesz mogła ostać się wraz z córką. Anonimowo. Nikt nie będzie
wiedział kim jesteś i nikt nie będzie cię tu szukał.
– Złudne masz te nadzieje. Nie
wiadomo co nas spotka na Nieznanych Regionach. Revan i Malak też kiedyś
zapuścili się tam jako Jedi, a wrócili jako Sithowie. Kto wie, co się stanie z
nami.
– Sama utrudniasz sobie życie,
swoimi zmartwieniami. Kiedy ostatnio próbowałaś się wyciszyć i przeanalizować
wszystko na spokojnie? Wiem, że kochasz córkę, ale choć na chwilę wyzbądź się
emocji i na trzeźwo oceń sytuację. Nie ma innego wyjścia, nadzieja to jedyne co
nam zostało.
Elsa wiedziała, że mistrz ma
rację, ale odkąd została matką, emocje stały się wieczną częścią jego życia.
Dlatego też oficjalnie opuściła zakon Jedi. Nadal używała mocy i miecza
świetlnego, ale to jedynie na potrzeby wojny.
Komputer za ich plecami
zapiszczał. Oboje wstali i skierowali się w jego stronę.
– Znalazł planetę, na której jest
życie – szepnęła Elsa.
– Tak, jestem nawet w stu
procentach pewien, że jest poza wpływami Imperium. – Qui-Gon pochylił się nad
sprzętem.
– Możesz to dokładniej sprawdzić?
– Kobieta objęła się ciasno ramionami. – Wiem, że jesteśmy już miesiące w
podróży, ale…
– Rozumiem. Ciężko jednak
cokolwiek stwierdzić, ponieważ nie ma tej planety w bazie.
Podróżowanie ze świadomością, że
tak naprawdę sam nie wiesz co cię spotka u jej końcu, nie jest dobre. Elsa
nienawidziła stanu niewiedzy, zwłaszcza, że teraz nie martwi się tylko o
siebie. Co ich spotka na tajemniczej planecie? Jakie istoty zamieszkują
planetę? Czy była Jedi znajdzie tam azyl?
Darth Lourien przeskoczyła nad
śmiercionośnym, szkarłatnym ostrzem robiąc salto w powietrzu i lądując dwa
metry od poprzedniej lokalizacji. Po policzku spływał jej pot, a klatka
piersiowa unosiła się nieregularnie. Lord Sidious był jednak bezlitosny,
wymierzając kolejną salwę uderzeń.
- Przyzwij ją! – Mówił raz po raz,
wyprowadzając atak. – Przyzwij Ciemną Stronę!
Kobieta odbijała wszystkie ciosy,
czuła niewyobrażalną wściekłość na myśl, że właśnie ośmiesza się przed Mrocznym
Lordem Sithów. Jeśli tak dalej pójdzie, to ją zabije i Darth Vader znajdzie
sobie nowego ucznia.
Złość przeszywała każdy cal jej
ciała, z ust wydobył się szaleńczy, głośny, gniewny krzyk. Oczy zmieniły kolor
na żółto-czerwony, oślepiona furią Darth Lourien zablokowała kolejny cios
mieczem świetlnym, a następnie wymierzyła kopniaka w łydkę Lorda Sidiousa, ale
ten również był opanowany gniewem i ów kopniaka nawet nie poczuł. Cofnął się o krok
i teraz to on zszedł do defensywy, a brunetka atakowała na oślep. Z góry, z
lewej, z dołu, z góry, z prawej. Miecze świetlne odbijały się od siebie z
charakterystycznym dźwiękiem. Czerwone smugi oplatały ich ciała, Ciemna Strona
Mocy pulsowała. Sithowie odbili się od siebie i każde z nich wylądowało trzy
metry dalej. Ciało Darth Lourien drżało, gdy przygotowywała się do kolejnego
natarcia. Jej przeciwnik wyciągnął dłoń, z której wystrzeliły potężne błyskawice
Ciemnej Strony. Lady Sith skupiła swoją energię, aby również zmaterializować
Moc. Ich strumienie energii spotkały się mniej więcej na środku. Gdy Lourien poczuła,
że dłużej nie wytrzyma, przerwała połączenie i wyskoczyła z góry, zamachując
się mieczem. Lord Sith odbił atak i obydwoje ponownie starli się w tańcu
nienawiści.
Po wyczerpującym treningu lady
Sith poszła do swoich komnat, gdzie się odświeżyła i przebrała. Wciąż była wściekła.
Moc ją zawodziła, nie zawsze przybywała na wezwanie. Takie coś nigdy nie powinno
mieć miejsca. A jednak zdarzało się i to coraz częściej. Kobieta musiała jak
najszybciej poradzić sobie z problemem.
Jej komunikator wydał z siebie
dźwięk, oznaczający nową wiadomość.
Leci z Darthem Vaderem na
Antropos nadzorować przejmowanie bazy badawczej, w której - według szpiegów - znajdowała
się kryjówka kolejnych rebeliantów.
To jej ostatnia szansa, żeby się
wykazać.
_________________________________________
Cześć. Minęły trzy lata, a ja postanowiłam wrócić do blogowania. I w sumie nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, więc jeśli ktoś to czyta, to życzę miłej lektury. (: