wtorek, 5 marca 2019

Rozdział VI

Darth Vader wpatrywał się w planetę Naboo, zapisując sobie w pamięci dokładnie jak wyglądała. Trochę szkoda, niby taka piękna, wodospady, łąki, krajobrazy… i ludzie, którzy nie potrafią się dostosować i uparcie dążą do wszystkiego, co jest poza ich zasięgiem. Drzwi na mostek otworzyły się i wysocy rangą żołnierze wprowadzili królową planety oraz służki, towarzyszące jej nieustannie. Sith przywitał je paskudnym uśmiechem.
– Jest mi naprawdę przykro, że musiało to tego dojść… - Zaczął się przechadzać, splatając ręce za sobą. – Doceniam wasze próby, nawet prawie wam się udało, jednak nikt nie oprze się władzy Imperatora.
– A mimo to długo wam zajęło wytropienie nas, rebelia ma szansę – wypaliła bezmyślnie jedna ze służek.
Lord Sith nie wyglądał na rozgniewanego tym spostrzeżeniem, ale nawet gdyby przegrywali całą wojnę, to by tego nie przyznał. Rebelie nie były niczym nowym. Zwolennicy Republiki zakładali nielegalne organizacje mające na celu zwalczanie wpływów Imperatora na różnych światach. Tłumienie tych grup nie było najlepszym zajęciem na świecie, ale niestety niezbędnym. Rebelia Naboo długo działała w ukryciu, głównie pod ziemią. Odnosili swoje małe zwycięstwa, ale nikt nie ma szans z Sithem.
Darth Vader ledwo zaszczycił bezczelną służkę pogardliwym spojrzeniem i ta osunęła się na ziemię. Martwa.
– Nadszedł wasz koniec. – Mężczyzna odsunął się na bok i wykonał gest ręką zapraszający kobiety do podejścia bliżej.
Zrobiły to nie bez zachęty ze strony imperialnych żołnierzy.
– Wykonać rozkaz 71 – powiedział Sith do komunikatora.
Jeżeli nikt nie zauważył tego wcześniej, to na pewno zobaczył teraz. Gwiazda Śmierci rozbłysła oślepiającym światłem. Śmiercionośny promień energetyczny uderzył prosto w Naboo. Rozległ się przeszywająco głośny wybuch. Królowa Apaliana upadła na kolana chowając twarz w dłoniach.
– Taki los czeka wasze wszystkie żałosne rebelie, możecie opierać się ile chcecie, ale i tak zginiecie.

Elsa siedziała na łóżku swojej córki i zaplatała jej blond włosy w warkocz. Dziewczynka nuciła pod nosem swoją ulubioną piosenkę.
– Jeszcze ci się nie znudziła ta piosenka, Rose? – spytała kobieta, kończąc warkocz.
Mała pokręciła przecząco głową i sięgnęła po książkę, którą z mamą czytały codziennie przed snem. Więcej niestety nie miały, po wielu szybkich przeprowadzkach została im ta jedna. Niestety, Jedi wciąż byli ścigani. Sithowie lub łowcy nagród czaili się dosłownie wszędzie, dlatego jedynym wyjściem została ucieczka daleko w Nieznane Regiony.
– Czemu wujek Obi nie poleciał z nami? – Dziewczynka zakryła się kołdrą pod brodę.
Elsa obawiała się tego pytania. Rose nie rozumiała za wiele z tego, co się dzieje, jednak wyczuwała jak bardzo jest źle. Stałe przeprowadzki, ucieczki, życie w ukryciu to wszystko wyryje na niej piętno, z którym będzie musiała żyć. Czy kiedykolwiek zazna spokojnego życia?
– Musiał zostać, ponieważ ma tam pracę, której nie może zostawić. – Była Jedi więcej nie mogła powiedzieć, a córka nie dopytywała.
Obi-Wan Kenobi dowodził rebelią na Kashyyk, skutecznie nękając imperialne oddziały tam się znajdujące. Ruch oporu był coraz większy, istniał na każdej planecie, niestety ciężko było się zjednoczyć, ponieważ lojalni imperialiści także byli wcześnie. Szpiegostwo i zdrady nigdy nie osiągnęły tak wysokiego poziomu. Nikomu nie można było ufać. Oficjalna wojna galaktyczna była nazywana Wojną za Mgłą, dlatego że nic nie było oczywiste i pewne. Spektakularne zwycięstwo potrafiło w chwilę zmienić się w bezapelacyjną porażkę.
Gdy Rose usnęła, Elsa opuściła kajutkę i opadła na fotel drugiego pilota na mostku.
– Jestem wykończona tymi ucieczkami.
Qui-Gon, który medytował do tej pory, otworzył oczy i bacznie przyjrzał się kobiecie.
– Wyczuwam w tobie niepewność i wszechogarniający strach.
Elsa prychnęła poirytowana słowami mistrza Jedi, sama wiedziała jak się czuje. Od ośmiu lat nie zaznała spokoju, do tego pojawiła się Rose, a samotny Jedi nigdy nie będzie w stanie tego zrozumieć.
– Powiedz mi coś, czego nie wiem.
– Wierzę, że znajdziemy jakiś świat, gdzie będziesz mogła ostać się wraz z córką. Anonimowo. Nikt nie będzie wiedział kim jesteś i nikt nie będzie cię tu szukał.
– Złudne masz te nadzieje. Nie wiadomo co nas spotka na Nieznanych Regionach. Revan i Malak też kiedyś zapuścili się tam jako Jedi, a wrócili jako Sithowie. Kto wie, co się stanie z nami.
– Sama utrudniasz sobie życie, swoimi zmartwieniami. Kiedy ostatnio próbowałaś się wyciszyć i przeanalizować wszystko na spokojnie? Wiem, że kochasz córkę, ale choć na chwilę wyzbądź się emocji i na trzeźwo oceń sytuację. Nie ma innego wyjścia, nadzieja to jedyne co nam zostało.
Elsa wiedziała, że mistrz ma rację, ale odkąd została matką, emocje stały się wieczną częścią jego życia. Dlatego też oficjalnie opuściła zakon Jedi. Nadal używała mocy i miecza świetlnego, ale to jedynie na potrzeby wojny.
Komputer za ich plecami zapiszczał. Oboje wstali i skierowali się w jego stronę.
– Znalazł planetę, na której jest życie – szepnęła Elsa.
– Tak, jestem nawet w stu procentach pewien, że jest poza wpływami Imperium. – Qui-Gon pochylił się nad sprzętem.
– Możesz to dokładniej sprawdzić? – Kobieta objęła się ciasno ramionami. – Wiem, że jesteśmy już miesiące w podróży, ale…
– Rozumiem. Ciężko jednak cokolwiek stwierdzić, ponieważ nie ma tej planety w bazie.
Podróżowanie ze świadomością, że tak naprawdę sam nie wiesz co cię spotka u jej końcu, nie jest dobre. Elsa nienawidziła stanu niewiedzy, zwłaszcza, że teraz nie martwi się tylko o siebie. Co ich spotka na tajemniczej planecie? Jakie istoty zamieszkują planetę? Czy była Jedi znajdzie tam azyl?

Darth Lourien przeskoczyła nad śmiercionośnym, szkarłatnym ostrzem robiąc salto w powietrzu i lądując dwa metry od poprzedniej lokalizacji. Po policzku spływał jej pot, a klatka piersiowa unosiła się nieregularnie. Lord Sidious był jednak bezlitosny, wymierzając kolejną salwę uderzeń.
- Przyzwij ją! – Mówił raz po raz, wyprowadzając atak. – Przyzwij Ciemną Stronę!
Kobieta odbijała wszystkie ciosy, czuła niewyobrażalną wściekłość na myśl, że właśnie ośmiesza się przed Mrocznym Lordem Sithów. Jeśli tak dalej pójdzie, to ją zabije i Darth Vader znajdzie sobie nowego ucznia.
Złość przeszywała każdy cal jej ciała, z ust wydobył się szaleńczy, głośny, gniewny krzyk. Oczy zmieniły kolor na żółto-czerwony, oślepiona furią Darth Lourien zablokowała kolejny cios mieczem świetlnym, a następnie wymierzyła kopniaka w łydkę Lorda Sidiousa, ale ten również był opanowany gniewem i ów kopniaka nawet nie poczuł. Cofnął się o krok i teraz to on zszedł do defensywy, a brunetka atakowała na oślep. Z góry, z lewej, z dołu, z góry, z prawej. Miecze świetlne odbijały się od siebie z charakterystycznym dźwiękiem. Czerwone smugi oplatały ich ciała, Ciemna Strona Mocy pulsowała. Sithowie odbili się od siebie i każde z nich wylądowało trzy metry dalej. Ciało Darth Lourien drżało, gdy przygotowywała się do kolejnego natarcia. Jej przeciwnik wyciągnął dłoń, z której wystrzeliły potężne błyskawice Ciemnej Strony. Lady Sith skupiła swoją energię, aby również zmaterializować Moc. Ich strumienie energii spotkały się mniej więcej na środku. Gdy Lourien poczuła, że dłużej nie wytrzyma, przerwała połączenie i wyskoczyła z góry, zamachując się mieczem. Lord Sith odbił atak i obydwoje ponownie starli się w tańcu nienawiści.
Po wyczerpującym treningu lady Sith poszła do swoich komnat, gdzie się odświeżyła i przebrała. Wciąż była wściekła. Moc ją zawodziła, nie zawsze przybywała na wezwanie. Takie coś nigdy nie powinno mieć miejsca. A jednak zdarzało się i to coraz częściej. Kobieta musiała jak najszybciej poradzić sobie z problemem.
Jej komunikator wydał z siebie dźwięk, oznaczający nową wiadomość.
Leci z Darthem Vaderem na Antropos nadzorować przejmowanie bazy badawczej, w której - według szpiegów - znajdowała się kryjówka kolejnych rebeliantów.

To jej ostatnia szansa, żeby się wykazać. 

_________________________________________

Cześć. Minęły trzy lata, a ja postanowiłam wrócić do blogowania. I w sumie nie wiem co jeszcze mogłabym napisać, więc jeśli ktoś to czyta, to życzę miłej lektury. (: