czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział V

Osiem lat później.

Echo stukających obcasów o posadzkę roznosiło się w całym lochu. Kobieta w czarnej pelerynie szła przed siebie z uniesioną ręką, nad którą płoną ogień – oświetlał jej ciemności korytarza.
Było zimno, jej oddech zmieniał się w białą parę, a włoski na skórze stanęły jej na baczność. Nie zwracała jednak na to uwagi; chłód był bliski osobom takich pokrojów jak ona. Idąc wsłuchiwała się w krzyki pełne bólu i rozpaczy, błagania o litość, a także ciężkie oddechy tych, którzy mieli nieszczęście trafić do tych lochów i zginąć śmiercią tragiczną. Większość z nich była Jedi, którzy ocaleli mimo zniszczonej Świątyni Jedi, której do dziś nie odnowiono — wręcz przeciwnie, z tego miejsca powstał jeden z największych cmentarzy na świecie, ponieważ Imperator własnie tam kazał porzucać ciała poległych w wojnie; bez względu, czy byli to żołnierze, czy cywile.
Więźniów nie katowano na śmierć, mimo że zadawano im potworny ból; wszystkich zabił ich własny strach, ponieważ Ciemna Strona Mocy sprawiała, iż zwyczajnie popadali w obłęd, także ginęli z rąk własnych, a nikt z Sithów nie musiał nawet kiwnąć palcem.
Darth Lourien otworzyła jedną z cel.
— Wyłaź — warknęła.
Osoba do której się zwracała, oddychała ciężko. Wreszcie w świetle płomienia ujrzała czołgającego się w jej kierunku mężczyznę w podartej szacie Jedi. Był brudny i oczywiście z powodów braku dostępu do dbania o swą higienę, promieniował niezbyt przyjemnym dla zmysłów zapachem.
— Szybciej. — Zniecierpliwiona podeszła i wymierzyła mu kopniaka w brzuch, na co ten zawył z bólu. — Wstaniesz sam, czy mam ci w tym pomóc?
Oczywiście nie doczekała się odpowiedzi, nawet się jej nie spodziewała. Mężczyzna podparł się na niedużej szczelinie w ścianie i stanął na drżących nogach. Sprawiał wrażenie, jakby znów miał opaść na kamienną podłogę.
— Idź i ostrzegam cię, spróbuj użyć jakiejkolwiek sztuczki, a cię zabiję.
Mężczyzna zwyczajnie marzył, aby być w stanie użyć Mocy, żeby ją przywołać... bo dobra aura tonęła w tej otchłani, jednak było to niemożliwe. Wolałby zginąć niż znosić te katusze. Bartheus Flesbor był człowiekiem, miał długie zniszczone włosy, zarost, blizny na twarzy i całym ciele, brakowało mu także kilku zębów. Sithowie torturowali go odtwarzając w jego głowie moment, gdy złamał najważniejszą regułę kodeksu Jedi o przywiązaniu.
Bartheus ożenił się z kobietą, kryminalistką, która ostatecznie go zdradziła. W umyśle mężczyzny w kółko i w kółko rozbrzmiewały słowa, które były jak sztylety, gdy go zostawiała. To ostatecznie go złamało.
— Nie, Nermaro... nie... — mamrotał, jakby był chory na schizofrenię.
Darth Lourien nie zwracała na to uwagi.
Sala Imperatora była największym pomieszczeniem w twierdzy na Mustafar. Emanowała stąd potężna energia wyzwolonej Ciemnej Strony Mocy, przechodząc przez wrota czuło się jej objęcia. Dwie twi'lekańskie niewolnice skłoniły się z szacunkiem, Darth Lourien nie zaszczyciła ich spojrzeniem.
Na końcu wielkiej sali, na podestach znajdował się ogromny tron Mrocznego Lorda Sithów. Ani drgnął siedząc prosto, twarz pochłaniała ciemność czarnego kaptura, jednak gdy się odezwał, nawet po plecach Sithanki przebiegły dreszcze.
— Zostaw nas.
Darth Lourien skłoniła się z szacunkiem i opuściła salę, wrota zamknęły się, a dziewczyna postanowiła wrócić do swoich obowiązków. Gdy postawiła stopę na pierwszym marmurowym schodku jej uszu dobiegły przeraźliwie krzyki torturowanego Jedi.
Przywykła już do tego.
Skierowała się do swojej wieży, swojej komnaty, gdzie spędzała najwięcej czasu poza salą do ćwiczeń. Dostała zadanie od Darth'a Vadera. Miała nagiąć prawa czasu i przestrzeni swoim umysłem tak, aby te udostępniły jej wizję przyszłego świata. Zadanie te wymagało wielkiego wysiłku, ponieważ czas i przestrzeń to dwie nienaruszalne siły, które dla swojego własnego dobra powinna zostawić w spokoju.
Obawiając się jednak wybuchu gniewu Darth'a Vadera, próbowała zmusić te energie do współpracy. Niestety, od paru dni nieskutecznie.
Uklękła na środku swego pokoju, gdzie narysowała pradawny symbol Akademii Sithów swą własną krwią. Światło w komnacie zapewniały płonące świece, wszędzie panowała grobowa cisza.
Darth Lourien zamknęła oczy i szeptem recytowała starożytne zaklęcia, dające jej prawo do nagięcia płaszczyzny wszechświata do swojej woli. Była jednak jedna przeszkoda — Darth Lourien pozostawała uczennicą, nadal zbyt słabą, aby okiełznać taką potężną Moc. Cóż, instrukcje jej mentora były jasne.

Żołnierz w uniformie z logiem Imperium uniósł się kilka cali w powietrze.
— Jeśli nie odpowiadają przez jakieś zakłócenia, to spraw by znikły i powiadom moich ludzi o zmianie planów. — Poczekał aż pękną mu żyłki w oczach i puścił nieszczęśnika, który (o zgrozo!) kilka sekund próbował odzyskać oddech, w pozycji na czworaka krztusił się.
Niestety, swoim mazgajeniem się tylko rozzłościł Lorda Sithów, który powalił mężczyznę potężnym kopniakiem. Jego uszu dobiegł trzask łamanych żeber.
— Czy ja nie wyraziłem się jasno?
Z bólu, a może ze strachu, żołnierz nie wydusił z siebie ani słowa... Milczenie było jedynie potwierdzeniem jego słabości. Darth Vader z irytacji przewrócił oczami, skierował się w stronę  wyjścia z namiotu. Moc, która wypełniała jego polecenia, zatrzymała serce słabeuszowi, który nie zasługiwał na zaszczyt znalezienia się w armii Imperialnej.
— Jak zwykle wszystko muszę robić sam. — Darth Vader w krótkim czasie doczekał się ogromnej władzy, Imperator dawał mu w działaniach wolną rękę, a ten wykorzystywał to jak tylko mógł. Wspólnymi siłami sprawiali, że oblężenie Galaktyki było coraz łatwiejsze. Niektóre planety wciąż uparcie stawiały opór, jednak nikt nie przejmował się tymi dziecinnymi igraszkami. Ich porażki były jedynie kwestią czasu.
Z gór niewielki oddział Imperium miał dobry widok na jedną z baz wojskowych na Naboo. Lord Sith podszedł do generała Sorvskiego.
— Wiedzą o naszej obecności?
— Nie, panie. Ich straże wydają się cierpieć na kurzą ślepotę. Pozostajemy niezauważeni.
— Doskonale. Wiesz, co masz robić.
— Oczywiście.
Darth Vader skierował się do swojego namiotu, gdzie czekał na niego hologram Imperatora.
— Darth Vaderze, oczekuję cię na planecie Mustafar. Nasz informator okazał się być bardzo użyteczny, ów informacje mogą okazać się kluczowe w przerwaniu tej dziecinnej wojny.
— Tak, mistrzu.
— Omówimy razem szczegóły. Zabierzesz ze sobą Darth Lourien, to będzie dla niej znakomita lekcja.
Blondyn tylko lekko kiwnął głową. Nie spodobała mu się sugestia o zabraniu swojej uczennicy. Owszem, dziewczyna posiadała potencjał, lecz uparcie nie mogła go z siebie wydobyć, a w tym nikt nie był jej w stanie pomóc. Jeśli sobie jednak nie poradzi z tym prostym zadaniem... trzeba będzie ją wyeliminować.
W historii Sithów nie mam miejsca dla słabych. 

~*~

Wcale nie mięły trzy miesiące. 
Mhm, nie wiem jak to się mogło stać. 
Cóż, lepiej późno niż wcale. 
Hihi, pozdrawiam. 

4 komentarze:

  1. Warto było czekać, naprawdę.
    Miałam publikować pewien rozdział, ale zaczytałam się i... no.
    Darth Lourien uparcie kojarzy mi się z Assaj Ventress xD Musiałam sobie przypomnieć fabułę, bo trochę mnie pamięć zawiodła xd
    Ten komentarz to porażka, wybacz, ale zupełnie nie mam pomysłu co tutaj jeszcze dodać. Z niecierpliwością czekam na rozwój akcji!
    NMBZT! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Wow! Wow! Nic dodać nic ująć. No jedynie mogłabyś pisać dedyki :) XD Czytałam to jednym tchem. Był cudownie! O wiem lat później! Uhuhu! Duuugo. Bardzo. Wstawaj częściej bo jak Magda, ja też trochę zapomniałam akcji. No to co? Do NN
    Olga
    NMBZTM

    buźki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Tak mi się podoba ten rozdział! Idealnie opisałaś okrucieństwo Vadera i Palpatina.
    Hmm...Czy tylko ja mam problem z szablonem tego bloga? Nagłówek zasłania mi połowę tekstu. :/ Musiałam przerzucić się na telefon. :/
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
    NMBZT! Sue <;

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, jak ja ich uwielbiam! Kiedy mam wątpliwości czy wolę Dark Side czy Light Side, nagle czytam jakiś cudowny rozdział z rodzaju Dark Side i już wiem gdzie leży moje serce xD
    Cudowny rozdział i czekam na kontynuacje.
    White Angel

    OdpowiedzUsuń