środa, 24 lutego 2016

Rozdział II

Elsa nie mogła się ruszyć, to znaczy mogła, ale nawet najmniejszy gest okropnie ją bolał. Ledwo usiadła do medytowania, ciężko było jej wyciszyć swój umysł, nie zwracając uwagi na ból. Fizyczny nie był tym najgorszym... psychiczny rozsadzał ją od środka. Widziała, jak Imperium bombarduje Świątynię Jedi, jej dom, w którym mieszkała od dwudziestu lat. Czuła cierpienie wszystkich, znajdujących się w środku, było to nie do wytrzymania.
Ocalała ich jedynie garstka, schronili się na Yavin 4 w jakimś opuszczonym dworze. Ona wyszła bardzo poturbowana z walki z żołnierzami separatystów, skręciła kostkę i zwichnęła rękę, jednak dzięki Mocy rany leczyły się szybciej. Nie zawsze jednak udawało się Elsie osiągnąć maksymalny stopień skupienia i wyciszenia.
– Otwórz swój umysł na Moc, odetnij się od rzeczywistości. – W drzwiach pokoju dziewczyny stanął Mistrz Qui-Gon Jinn z rękami złożonymi na piersi. Podszedł do Elsy i pomógł wstać z podłogi, i usiąść na łóżko.
– Chyba nie potrafię. – Odgarnęła blond kosmyki za uszy i spuściła głowę.
Co mieli teraz zrobić? Teraz, gdy większość Jedi straciła życie, a władzę przejęli Sithowie. Właśnie Sithowie! Nikt nie spodziewał się, że ci w ogóle istnieją. Jedi popełnili straszliwy błąd i przez nich teraz cała Galaktyka pogrążyła się w rozpaczy. Elsa nie mogła sobie tego wybaczyć, chociaż pasowana na Rycerza została niedawno i sama nie mogła zbyt wiele zrobić.
Mistrz dotknął ramienia Elsy, ta spojrzała mu głęboko w oczy.
– Cały czas prześladuje mnie te to, co przyszło gdy Świątynia przegrała. Nie mogę z siebie tego wyprzeć, nie mogę zapomnieć. Jak mogło do tego dojść? – Mówiła szybciej, zdecydowanie się denerwowała.
– Spokojnie, nie pozwól, aby żądza zemsty zamąciła twój umysł. Musimy być sprytni i silni, nie wolno nam się poddawać bez względu na okoliczności.
Elsa przez krótką chwilę miała ochotę wyśmiać mężczyznę, jak on może być taki spokojny? Czy w ogóle nie przejmował się losem reszty Jedi? Losem każdej istoty, która poniosła śmierć z rąk Imperium?
– Nawet jeśli została nas jedynie szóstka? Co niby możemy zdziałać? – Zielone oczy dziewczyny zaszły łzami,otarła je od razu.
– Może ktoś jeszcze zdołał przeżyć. – Qui-Gon Jinn oparł łokcie na kolanach, pochylając się do przodu i siadając bokiem do blondynki.
– Wierzysz w to, mistrzu? – Elsa była pełna zwątpienia, wściekła na cały zakon nie widziała tego, co oczywiste.
– Sithowie utrzymywali swoje istnienie w tajemnicy przez długie lata. Nikt nie spodziewał się, że wrócą. A tymczasem...
– A tymczasem mieliście Lorda Sithów tuż pod swoim nosem! – wykrzyknęła Elsa chowając twarz w dłoniach.
Mistrz Jedi westchnął, przyznając tym rację kobiecie. Niczego nie podejrzewali, Darth Sidious, lub jak niedawno myśleli – kanclerz Palpatine – był tak dobrze wyszkolony w posługiwaniu się Ciemną Stroną, iż zdołał omamić wszystkich i przejąć władzę w galaktyce bez większego trudu. Jedi zawiedli głownie tym, podejrzewali, że każdy, kto dowie się, że przeżyli będzie chciał ich zgładzić.
Większość istnień wierzyła w Jedi jako obrońców pokoju, a oni zawiedli ich wszystkich przegrywając jedynie z dwoma Sithami, na tyle silnymi,że Jedi nie byli dla nich żadnym wyzwaniem. To bolało najbardziej.
Qui-Gon wierzył głęboko w Moc, wiedział, że Sithom nigdy trwale nie udało się dojść do władzy. Zawsze jednak było ich o wiele więcej, byli odpowiednikiem Świątyni Jedi – Akademią Sithów. Mimo, że została ich garstka i obecnie wygrali wojnę, nie znaczy to, że tak już będzie zawsze. Wydarzenia te jednak na wieki zapiszą się w historii i już zawsze będą budzić wątpliwości co do Jedi. Mistrz Jedi uważał, że jeszcze nie wszystko stracone, bolało go jednak, że Elsa już straciła wiarę.
– Elso... – Mężczyzna położył rękę na ramieniu dziewczyny. – Nie przestawaj wierzyć. Wojna jeszcze trwa, Sithowie będą skupiać się na tym, żeby nas odnaleźć i wyeliminować wszystkich Jedi w galaktyce, ale my będziemy przygotowani.
Blondynka nie wydawała się w jakikolwiek sposób dotknięta jego słowami. Twardo obstawiała przy swoim, nie mogła wyrzuć z siebie ogromnego poczucia winy za wszystkie życia, które zgasły.
– Jak twoje rany? – Qui-Gon zmienił temat.
– Goją się. – Elsa objęła się ramionami, spoglądając na kredens, gdzie leżały jej szaty oraz zielony miecz świetlny, dokładnie taki sam odcień, jaki miał jej Mistrz, Yoda. Yoda!
– A co z Mistrzem Yodą? Próbował się kontaktować z wami, cokolwiek? – Nuta nadziei w jej głosie była ogromna. Mistrzowi Jedi żal było odpowiadać, bo wiedział, że skrzywdzi tym Elsę... i narobi niepotrzebnych obaw.
– Nie – szepnął. – Mistrz Yoda dokonał niejednego, wie bardzo wiele jest w końcu najmądrzejszym z nas... nie wolno przestawać wierzyć, może też gdzieś się schronił, albo zjednoczył się...
– Nie! – Elsa stanowczo mu przerwała. – Poczułabym, gdyby zginął. Czuję, że żyje, czuję to po prostu!
Jej oczy ponownie zaszły łzami, lecz tym razem pozwoliła im popłynąć.
Nie mogła sobie wyobrazić, że jej nauczyciel... jej mentor... mógłby przestać żyć. Pamiętała, jak zawsze wspierał ją, jak wierny piesek. Jak dawał jej dziwne i zagadkowe wskazówki, które musiała sama odszyfrować, za każdym razem Elsa odkrywała cenną naukę. Yoda przekazał dziewczynie większą część swojej wiedzy, blondynka zawsze głęboko brała z niego przykład.
A on na pewno nie chciałby, żeby Elsa teraz siedziała załamana i poddawała się bez walki. Większość Jedi zginęła, ale oni nadal żyli i wciąż mogli przywrócić pokój Galaktyce.
– Musimy go odnaleźć – wyszeptała. - Musimy.
– Elso, nie wiemy gdzie on się znajduje. Obawiam się, że nie mamy na to czasu.
– Mamy się tutaj chować jak myszy? - spytała z nutką pogardy.
– Tego nie powiedziałem. - Qui-Gon Jinn podniósł ręce w obronnym geście. Wstał z łóżka, aby wyprostować nogi, zaczął się powoli przechadzać. – Wierzę skoro mówisz, że Yoda żyje, wiem, że łączy was niesamowita więź... – Podszedł z powrotem do łóżka i ukucnął przy Elsie. - Wiem też, że masz niesamowity dar. Czy mogłabyś go odnaleźć?
Elsa nie odpowiedziała od razu, zamyśliła się. Mistrz Yoda wiele razy powtarzał jej, że jest wyjątkowa, ale też przestrzegał ją przed potęgą, jaką kryje jej dar. Elsa potrafiła kontaktować się ze zmarłymi, widziała ich, słyszała... odbierała wizje z zaświatów. Mogła naginać ten dar do swojej woli, lecz istniało ryzyko, że zatraci się w świecie duchów i już nigdy stamtąd nie powróci. Nie chodziłoby o to, że zginęłaby i zjednoczyła z Mocą. Efekt byłby podobny do tego, jaki występuje po uwolnieniu Bomby Myśli. Zostałaby uwięziona w pustej skorupie, przeżywając wieczne męki i nie zaznając nigdy spokoju.
Przygryzła niepewnie wargę.
– Spróbuję.
– Nie śpisz się... pamiętaj, że musisz się wyciszyć. To, że Coruscant poległo nie jest tylko twoją winą, nie obwiniaj się. Znajdź ukojenie w Mocy, pozwól jej sobie pomóc. Tylko wtedy używaj swojego daru w innym przypadku istnieje zbyt duże ryzyko, że stracimy również ciebie.
Elsa tylko kiwnęła głową i Mistrz Jedi zostawił ją samą. Dziewczyna sięgnęła po swój miecz świetlny i odpaliła zieloną klingę, przypominającą jej wilgotny mech. Basowy dźwięk wydawany przez broń uspokoił ją i blondynka lekko się uśmiechnęła.
– Odnajdę cie Mistrzu, cokolwiek by się stało, przyrzekam ci to.  

~*~

Nawet sobie nie wyobrażacie, jak ten blogger mnie denerwuje! Łaskawie, za jedenastym razem czcionka powróciła do swoich normalnych rozmiarów. Myślałam, że odejdę od zmysłów! Na szczęście wreszcie się udało, a ja przychodzę z nowym rozdziałem. 
Mało Sithów, więcej Jedi. Cóż, tak wyszło. Powiem szczerze, że wena na pisanie tego opowiadania wręcz mnie rozsadza, najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy w kościele
Przepraszam za wszystkie błędy i literówki, nie mam dzisiaj do nich głowy. Jak ktoś coś wyłapie to piszcie! Ja nie gryzę, ale połykam w całości. :v

Pozdrawiam!

8 komentarzy:

  1. Szczerze rozumiem twój problem z czcionką. Chcesz dobrze, a ona robi na odwrót. Wystarczy spojrzeć na moje rozdziały...
    Mnie najlepsze pomysły przychodzą przed snem... Jak nie mam czasu pisać. Wena jest niesprawiedliwa!
    Cieszę się, że u ciebie Jinn żyje. Bardzo lubiłam jego postać.
    Nie wiem czemu strasznie podoba mi się imię Elsa. Tak samo jak postać Elsy.
    Odpowiesz mi na jeno pytanie?
    Tytuły mistrza i rycerza powinno się pisać z dużej czy małej? Bo sama już się zgubiłam.
    Ja nie widzę żadnych błędów. I tak jak pisałam wcześniej: masz cudowny styl pisania.
    I tak jak wcześniej piszę z telefonu, więc nie wiem czy są jakieś błędy.
    Niech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co czytałam, to powinno się pisać z małej...
      Ja zawsze (bądź często) piszę te tytuły z dużej litery, jest to spowodowane moim szacunkiem do bohaterów, jako wierna fanka SW.
      Fakt faktem - staram się odzwyczaić, jednak nie idzie mi za dobrze... :)

      Usuń
    2. A mi się skojarzyło z tym, że inne tytuły też pisane są z małej.
      Ale np. Mroczny Lord Sithów - to też jest tytuł, a piszę się go z dużej.
      Ja też pisałam Mistrz z racji szacunku do postaci i muszę się odzwyczaić...

      Usuń
    3. Tak, ale chyba chodzi o to, że Mroczny Lord Sithów jest tylko jeden. Wielki Mistrz Jedi też jest tylko jeden i chyba w tym cała reguła...
      Chociaż przyznam, że nie podoba mi się, gdy piszę te formuły z małej np. mistrz Jedi czy lord Sith.
      No, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. :(

      Usuń
  2. "Nie śpisz się..." - chyba chodziło o spieszenie się xDD
    Oj tak, pomysły przychodzące w kościele - skąd ja to znam :P
    Czytając te dwa rozdziały naszła mnie wena. Oczywiście nie na mojego bloga, to jest niemożliwe xD Na coś zupełnie innego. Również w świecie SW :)
    Co do bloga - świetny pomysł, świetny styl. Jak zwykle cud, miód i malinki :3
    Ja również tytuły piszę z wielkiej litery, chociaż powinnam z małej. Ciężko jest się odzwyczaić xD

    Czekam na kolejny rozdział :)

    Niech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  3. I to uczucie, kiedy widzisz szablon, który pomagałaś "poprawiać" :v
    Osobiście się przyznam, że moje pomysły przychodzą pod prysznicem. Ida potwierdzi, bo zawsze jak wracam, to "MAM WENĘ!" xD
    Opisy masz wspaniałe, kolorystka szablonu bardzo przyjemna w oczy, przyjemniejsza niż na drugim blogu. Szablon jest śliczny, jak zawsze Wika spisała się na medal.
    Czcionka... nie zwracam na nią uwagi, ale radzę popracować nad akapitami. Według mnie, przy takim ustawieniu szablonu oraz wąskiej przestrzeni, tak duże akapity psują estetykę.
    Pochwalam za świetny pomysł. Jesteś jedną z niewielu osób, która nie biorąc pod uwagę kanonu zaczyna tworzyć coś godnego pochwały i zapewne spójnego.
    Co do poprzedniego bloga... cóż, postaram się nadrobić zaległości, ale niestety biała czcionka na tak jasnym tle przemęcza i spowalnia moje czytanie, jak i rozumienie tekstu. Tu Wika ma minut :<
    Czekam na kolejny rozdział na tym blogu i do zobaczenia za niedługo! :D
    Weny i Niech Moc będzie z Tobą!

    Kiwi ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Tak myślałam, że akapity wypada poprawić, a teraz mam pewność. (Y)

      Usuń