środa, 23 marca 2016

Rozdział III

 – Tu Obi-Wan Kenobi, halo, czy ktoś mnie słyszy? – Mistrz Jedi siedział w zdemolowanym pomieszczeniu, które sądząc po kredensach i walających się przyrządach kuchennych, było kiedyś kuchnią. Bezskutecznie próbował połączyć się z którymś statków zarejestrowanych na Jedi, jednak nikt nie odpowiadał na jego sygnał. Zrezygnowany schował twarz w dłoniach i westchnął. Niestety, wszystko wskazywało na to, że oprócz nich, nikt nie ocalał.
Przed uchylone okno do pomieszczenia wpadały promienie słoneczne, widocznie w nich drobinki kurzu "tańczyły" radośnie. W reszcie pokoju panował półmrok.
Do kuchni wszedł Qui-Gon Jinn z dziwnym wyrazem twarzy.
– Wszystko w porządku? – spytał Kenobi.
– Tak, ale Elsa ma duże wątpliwości.
– Nie dziwię się jej.
Zapadła chwilowa cisza, w tym czasie wspominali swoich przyjaciół ze świątyni, którzy zginęli pod jej gruzami. To, co zrobili Sithowie było straszne i być może zwykłym cywilom było nie do przyjęcia, ale niewielka cząstka z nich, rozumiała potęgę Ciemnej Strony, której zwolennicy są o wiele silniejsi niż kiedyś. Ciemny Lord Sithów znajdował się tak naprawdę pod nosem Rady Jedi, najmądrzejsi Jedi nie wyczuwali w nim chociażby cząstki zła.
Lord Sithów przerósł swoją inteligencją każdego członka Rady, każdego Jedi.
– Elsa zamierza użyć swoich umiejętności aby spróbować odnaleźć mistrza Yodę.
Obi-Wan uniósł głowę i spojrzał na przyjaciela z przerażeniem wypisanym na twarzy.
– Czy ona wie, jaka może być stawka? – Qui-Gon chciał coś powiedzieć, lecz Kenobi nie pozwolił mu zabrać głosu. – Jeżeli żąda zemsty, może przywołać duchy Ciemnej Strony, dawnych Lordów Sithów, którzy bynajmniej nie pomogą nam w czymkolwiek.
– Wiem, Obi-Wanie, ale zaufajmy Elsie.
Kenobi pomyślał, że mistrz jest zbyt łatwowierny i naiwny, lecz nie wypowiedział tych złośliwych uwag głośno. Ostatnie czego teraz potrzebowali to sprzeczki między sobą. Oboje martwili się stanem młodej Jedi, a co dopiero zniszczoną świątynią, bo dopóki oni żyli – Zakon Jedi istniał, głęboko w ich sercach.
– Widziałeś, czy ktokolwiek zdołał chociażby uciec? – spytał zmarnowany Qui-Gon, siadając przy ledwo stojącym stole i opierając się o niego łokciami. Stół zatrząsł się mniej obiecująco, ale wytrzymał ciężar.
– Nie. – Obi-Wan patrzył przez okno na krajobraz, ponieważ opuszczony dwór, znajdował się daleko od jakichkolwiek szlaków, daleko w bogatym lesie Yavin. - Widziałem, jak Windu ginie. Plo Koon został zabity przez Sitha, poczułem to boleśnie. - Z trudem przełknął ślinkę i skoncentrował się na słowach. Do oczu pchały się nieproszone łzy, a powstrzymywanie ich, wywoływało u Jedi drgawki. W końcu pozwolił im spływać po swych policzkach. – Czułem cierpienie innych.
Osoby trzecie przyglądające się tej sytuacji, mogłyby źle zinterpretować niektóre fakty. Na przykład łzy mistrza Jedi, w stu procentach uznaliby za nieokiełznaną słabość. Nikt by nie pomyślał, że cierpiący człowiek – niezależnie od płci, wieku i przeżyć oraz rangi – jest w stanie opłakiwać ogromną stratę.

Postać w pelerynie chodziła w tę i we wtę, energicznie gestykulując i co chwila wskazując w jakiś punkt, znajdujący się na wyświetlonej, gwiezdnej mapie galaktyki. Miniaturowe planety zmieniały kolor z niebieskiego na czerwony, gdy dotknął ich rozmówca. Słuchaczami byli przeróżni najemnicy i łowcy nagród, przedstawiciele różnych gatunków. Różnili się niemiłosiernie, lecz łączył jeden, konkretny cel – zdobycie nagrody oferowanej przez Imperatora, za wytropienie i odnalezienie Jedi, którzy zdołali uchylić się przed ciągle nadciągającą zagładą.
Yuno Westrome uśmiechnęła się lekko i zamknęła oczy, wyobrażając sobie jak lśni w blasku rzucanym na nią przez Imperatora. Im więcej Jedi odnajdzie, tym więcej dostanie. Taka jest jej praca. Tropienie i zabijanie nie jest dla Yuno żadnym problemem – przeciwnie, dużą przyjemnością. Czym jest odbieranie życia słabym jednostkom, w zamian za kredyty i inne dobra materialne? Każdy musi z czegoś żyć, a nie każdy urodził się do niewinnej i uczciwej pracy.
Rozejrzała się po swoich rywalach, niektórych z nich znała. Każdy z nich mógł pochwalić się większym i mniejszym wykonanym zleceniem. Nie liczył się cel, nie liczyło się, że obiekt znajdował się na drugim końcu galaktyki. Liczyły się tylko i wyłącznie kredyty. Ale czy tylko zabijanie wchodziło w grę? Oczywiście, że nie.
To ona, Yuno Westmore zakradła się do świątyni Jedi, wyłączając wszystkie zapory obronne, siejąc zamęt we wszystkich elektronicznym urządzeniach w świątyni. Jedi nie byli na to przygotowani, nie mieli zielonego pojęcia, co się właściwie dzieje... Punkt zaskoczenia jest monetą wygranej.
Gdy Imperator skończył objaśniać swoje wymagania i uczulać na pewne swoje uwagi, nie kwapił się, by zapytać, czy ktokolwiek ma jakieś pytania. Oczekiwał od wszystkich zebranych profesjonalizmu, a nie dziecięcych instynktów. Sami powinni rozumieć wszystko bez powtarzania, w końcu podobno wszyscy są istotami rozumnymi.
Postać w ciemnej pelerynie odwróciła się tyłem do widowni by opuścić swoje podium i zniknąć za drzwiami, po których obu stronach stali strażnicy, Yuno już wyczuła niebezpieczeństwo... jednak nie reagowała, bo wiedziała, że nie ma takiej potrzeby.
Ktoś z tutaj zebranych był na tyle głupi, by chcieć pozbawić Imperatora życia. Owa osoba cierpiała na brak mózu, by bez precyzji i tłoku – chcieć dokonać morderstwa, to po pierwsze. A po drugie – trzeba naprawdę nienawidzić życia, próbując zabić potężnego lorda Sithów, na którym próba ataku nie zrobiła żadnego wrażenia. Nawet nie drgnął.
Łowca miał na sobie kombinezon i hełm na głowie, więc Yuno nie widziała jego twarzy. Wycelował karabinem blasterowym E-11 w Imperatora, wiązka lasera z prędkością światła podryfowała w kierunku celu i... zatrzymała się dziesięć centymetrów przed peleryną Sitha, a następnie rozpłynęła się w powietrzu.
Wszystko działo się szybko, a lord Sith nawet nie drgnął, nawet nie spojrzał, kto chciał go zabić. Jego strażnicy zareagowali, lecz nim łowca w ogóle zdążył rzucić się do ucieczki, jego ciało uniosło się dwa metry w górę, a twarz gwałtownie posiniała. Złapał się za szyję rękoma i zaczął szarpać, chcąc rozpaczliwie nabrać powietrza... Po kilku sekundach jego ciało padło martwe na ziemię.
Moc Imperatora była przeogromna, żałowała, że ona nigdy nie wpadła mu w ręce, by stać się jego uczennicą. Niestety, widocznie nie było jej to pisane, tak jak jej siostrzyczce, ale nauczyła się używać swojego daru w całkiem inny i przydatny sposób.
Wiedząc, że spotkanie i życie głupiego łowcy dobiegło końca, Yuno skierowała się w stronę wyjścia. Coruscant zmieniło się. Już nie było takiego energicznego ruchu jak zawsze. Większość istot funkcjonowało jak zwykle, inni bali się opuścić swoje mieszkania. Spojrzała za siebie na budynek, który Sithowie będą przebudowywać na fortecę. Nigdy nie interesowało ją, że Jedi polegli. Widocznie byli zbyt słabi i nierozgarnięci, żeby nazywać się Obrońcami Galaktyki.
Yuno poszła prosto do hangaru, do swojego koreliańskiego frachtowca, którego pełna nazwa to YT-1300 Stock Light Freighter. Kobieta ukradła go kiedyś innego łowcy, którego perfidnie uwiodła, a ten całkowicie jej zaufał. Podjęli się razem zlecenia, zabicia członka rodziny królewskiej na Alderaan. Yuno zaplanowała wszystko tak dokładnie, żeby strażnicy zamku bez trudu doszli do tego, kto jest winien tragedii, która dotknęła wszystkie istnienia na planecie . Westrome wtedy się wycofała i zabrała statek, a jej partner został na zawsze uwięziony na Alderaan.
Czy jeszcze kiedyś go zobaczy? To nie ma dla niej żadnego znaczenia.
Ważne, że teraz ma sprzęt godny łowcy nagród i wypełni zadanie powierzone przez Imperatora. Miała coś, czego inni łowcy nie posiadali, Yuno była wrażliwa na Moc, potrafiła wykorzystywać niektóre jej aspekty, niezwykle pomocne aspekty. Zaoszczędzała tym sporo czasu.
Na przykład dzięki temu dowie się, gdzie znajdują się ostatni Jedi w Galaktyce.  

~*~

Elo, elo!
Zobaczyłam dziś, że od ostatniego postu minął prawie miesiąc, więc spięłam dupę i jestem z nowym rozdziałem. Jak na razie to tyle z mojej strony. Wesołych świąt!

8 komentarzy:

  1. Witam,
    Rozdziały przeczytałam wyjątkowo szybko, co u mnie bywa rzadkością. Piszesz bardzo dobrze, opisy nie są zbyt długie, lecz sprawiają wrażenie konkretnych. Jedynie do czego mogłabym się uczepić, to szata graficzna; obrazki nie stanowią jednej całości, są bardzo niedopasowane. Mimo wszystko jest to moje osobiste odczucie, więc nie musisz tego brać sobie do serca.
    Ubolewam nad faktem, że rozdziały są wyjątkowo krótkie, pozostawiają czytelnika w niepewności i wzmagają jeszcze bardziej chęć zgłębiania się w historię. Z początku, gdy weszłam na bloga to przez dłuższy czas zastanawiałam się, jak poradzisz sobie z charakterystyką Anakina, który zachował swoją urodę. Przeważnie opowiadania opierają się na kanonie Gwiezdnych Wojen i prezentują młodego Jedi jako Vadera. W twoim przypadku jest całkiem inaczej, a może i nawet lepiej, gdyż ciekawi mnie twoja nowa wersja Anakina.
    Byłam pozytywnie zaskoczona czytając rozdziały poświęcone ostatnim reprezentantom Jedi. Uwierz jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy zauważyłam, że wplotłaś do opowiadania mojego ulubionego bohatera: Qui-Gon-Jinna, nie omieszkałaś wprowadzenia Obi-Wana, za co jestem Ci szczerze wdzięczna. Wśród Jedi pojawiła się tajemnicza postać o imieniu Elsa, która jest prawdziwą nadzieją podupadłego zakonu. Miewa chwile, w których zaczyna wątpić w odnalezienie zagubionych wojowników, ale stara się nawiązać z nimi kontakt, między innymi z Yodą.
    A kim jest Yuno? Czy tak naprawdę jest tylko zwykłą łowczynią nagród, a może skrywa w sobie inne umiejętności?
    Czekam na kolejny rozdział i na rozwój historii. Pozdrawiam serdecznie oraz zapraszam także do siebie: http://sciezki-mocy.blogspot.com/ ---> Również na podstawie Gwiezdnych Wojen :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi!
    Jak tylko zobaczyłam u ciebie nowy rozdział pomyślałam ^^^^^
    Pierwszy fragment na plus. Obi-Wan jest taki jaki powinien być. Zawsze we wszystko i wszystkich wątpiący. Cudownie. A Qui-Gon-Jinn jego zupełnym przeciwieństwem. Jeszcze większe cudownie.
    Teraz drugi fragment. Imperator godny Imperatora. Jest taki jaki był. To zatrzymanie pocisku w powietrzu skojarzyło mi się z Kylo Renem *którego nie lubię*
    Wydaje mi się, że Yuno będzie naprawdę ciekawą i znaczącą postacią. Mam co do niej pewne przeczucia, ale będę trzymać buzię ma kłódkę.
    Dzisiaj krótko za co przepraszam, ale padam na twarz.
    May the Force be with You!
    White Angel

    OdpowiedzUsuń
  3. O, kolejny ficzek do SW. Jak fajnie, czytnę, jak znajdę wolną chwilę. A w międzyczasie zapraszam do mnie, bo też coś próbuję pisać.

    Pozdrawiam,
    Q
    (wszyscy-ludzie-generala.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrzucaj już ten rozdział, bo czekam! :D robię się coraz bardziej zniecierpliwiona! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle podlinkuj sobie ten zwiastun, bo nie można go odtworzyć.

      Usuń
    2. Filmik jest wstawiony prosto z yt. Nie wiem co na tym blogu jest nie tak z linkami, ale trzeba kliknąć *bardziej w lewo*...
      Zajmę się tym problemem jak będę miała wolną chwilę.

      Usuń
  5. Kurde, ja dzisiaj tych komentarzy wrzucam... zapraszam na nowy rozdział, tak wyjątkowo wcześniej.
    http://sciezki-mocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzień dobry!
    Przeczytałam z kilku tygodniowym opóźnieniem, ale przeczytałam xDD
    No i jak zwykle uważam, ze jest genialnie xD
    Co tu więcej dodawać. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz.
    Niech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń